wtorek, 11 grudnia 2012



Imieniny

Trochę czasu minęło od pierwszego wpisu,który choć mego autorstwa, to jeszcze umieszczonego przez admintratora strony.Trochę potrzebowałem czasu by poznać techniczne tajniki i zacząć szaleć na swoim forum.
Internet uczy napewno jednego człowieka dorosłego, wychowanego na książkach 400 stronnicowych.Uczy skrótowości.Tylko bardziej do tego zmusza wysyłanie sms-ów.

Tegoroczne moje imieniny czyli Andrzejki będą dla mnie i mego otoczenia pamiętne,bo tego dnia wystartowałem ze swoją stroną internetową.Dotychczas prowadziłem założoną przeze mnie Oficjalną, Autoryzowaną Stronę Krzysztofa Krawczyka.I dalej to będę to czynił i powiedziałbym, że te strony są
kompatybilne(modne słowo).
No,ale teraz jestem też na swoim.Jak powiedział mi w słowach gratulacyjnych mój przyjaciel Ksiądz Stanisław Jasionek z Częstochowy: Andrzeju,gratuluję,wreszcie pracujesz także dla siebie.Bóg Zapłać za dobre słowo!!!
Imieniny to taki szczególny dzień w roku.To przede wszystkim święto twego patrona z chrześcijańskiego kalendarza.Mój patron to Święty Andrzej Apostoł.Dowiedziałem się o tym dość późno,dopiero kiedy przeprowadziłem się do Parafii pod wezwaniem tego Świętego.Całe życie byłem przekonany,tak nauczyli mnie rodzice,że moim patronem jest Święty Andrzej Bobola.Miałem nawet nad dziecinnym łóżeczkiem obraz tego Świętego a idąc do Pierwszej Komunii otrzymałem jego figurkę.I byłoby to wszystko zgodne z prawdą gdyby rodzice wyznaczyli mi imieniny Andrzeja pierwsze po moim narodzeniu(30 stycznia).Z tego co pamiętam byłoby to w maju.Woleli jednak bym obchodził tradycyjne Andrzejki...
Imieniny to dzień radosny bo dostajesz życzenia od Rodziny i Przyjaciół,czasem prezenty.Ale bywa też dniem przykrym kiedy zapominają Ci złożyć życzeń.Może przez zapomnienie,roztargnienie,życiową gonitwę? Sam nie jestem niestety wolny od grzechu zapomnienia.Są jednak takie imieniny jak Andrzeja,Barbary,Ewy,Stanisława, że naprawdę trudno zapomnieć.Wszyscy huczą na ten temat na prawo i lewo! I taka dziś jest łatwość techniczna złożenia życzeń,telefon komórkowy,sms,mail...To przykre...

Dziękuję Tym co pamiętali,a Tym co zapomnieli wybaczam i wyrzucam uraz z serca...

PS.Marku Grabowski-artysto wyobraźni,mój przyjacielu z trudnych lat!Kto nie zna Grabowskiego Marka z Krakowa ten nie zna ludzi!Nagrałeś mi wzruszające i rozbawiajace życzenia.Dziękuję za dobre słowo i trzymam za nie,że napiszesz na swoim blogu jak to w połowie lat 80. przybliżaliśmy Polskę do Europy w drodze na MIDEM w Cannes i tam na miejscu!Czy mogliśmy wtedy sobie wyobrazić,że kiedyś będziemy równoprawnym członkiem narodów Europy?
Jak napiszesz od razu dam linka do Ciebie.A ja też jeszcze wrócę do tych wspomnień.Wydobętę je z mroków mojej pamięci...

środa, 31 października 2012

Kocham Internet i go nienawidzę

Kocham Internet, kiedy jest spełnieniem marzeń mojego pokolenia o wolności. Nie muszę tak jak kiedyś by podzielić się swoją myślą pokonywać mur redaktorów naczelnych, bezpieki i urzędu cenzury. Nienawidzę Internetu, kiedy ukazują się w nim treści godzące w godność człowieka i spraw z nim związanych, które nie uszanują żadnych świętości, żadnych autorytetów a czasem zwykłego rozsądku i uczciwości. Kiedy Internet przypomina dawne ściany, za przeproszeniem w kiblach. Wolność to przestrzeń swobody, oddychania umysłowego i dzielenia się swoimi myślami, ale też umiejętności rozsądnego zagospodarowania tej przestrzeni. Powinniśmy o tym pamiętać, szczególnie my, zniewoleni przez 50 lat a na przestrzeni naszego narodowego bytu dziejowego o wiele więcej. Hegel, jeden z najwybitniejszych filozofów określał wolność jako uświadomioną konieczność. Tę myśl niestety interpretowało na swoją korzyść wielu wrogów wolności. Już nasz papież Jan Paweł II powiedział: „ wolność nie jest nigdy dana raz na zawsze. Wolność trzeba wciąż zdobywać i zagospodarowywać. Dar wolności. Trudny dar wolności. Tylko ten kto jest wolny może także stać się niewolnikiem. Wolność trzeba stale zdobywać. Nie można jej tylko posiadać.” Postanowiłem, po dużych oporach wewnętrznych założyć własną stronę internetową. Szczególnie, kiedy zauważyłem, że w Internecie zaczęło się pojawiać moje nazwisko, ale niestety w różnych nieprawdziwych kontekstach /np. hasło w Wikipedii/. A ponieważ uczestniczę od 1964 roku mniej lub bardziej w życiu społeczno – kulturalnym tego kraju /patrz życiorys/ nie mogę więc przejść obojętnie obok Internetu i nie zaistnieć świadomie na jego stronach. Boli mnie, że Internet stał się symbolem wolności a jednocześnie jej naruszania. Jest to szczególnie bolesne. Marzyłem o tej wolności, kiedy wchodziłem w młodość a potem w dorosłe życie ze „zniewolonym umysłem”. Najpierw trudno mi było uwierzyć, że dożyję czasów, że mój kraj będzie wolny. Ale dzisiaj przeżywam dramat nie mniejszy: nieodpowiedzialne korzystanie z tej wolności przez wielu moich współziomków. Startuję ze stroną internetową: www. andrzejkosmala.pl. Znajdą się tam różne fakty, przeżycia, zdjęcia, refleksje, anegdoty człowieka, który 45 lat działa w atrakcyjnej dziedzinie show businessu jako animator i twórca, który 37 lat towarzyszy Krzysztofowi Krawczykowi. I który wyszedł z zawodu dziennikarskiego i uprawiał to dziennikarstwo w czasach, kiedy posługiwanie się słowem na łamach gazet czy antenach radiowych przypominało żonglerkę lub taniec na linie. Kiedy wciąż było aktualne pytanie nauczyciela języka polskiego: co autor miał na myśli? Chcę pozostawić jakiś ślad po sobie. Bo mogłeś napisać setki piosenek i artykułów, książki, nagrać setki płyt, zorganizować tysiące koncertów, ale jak cię nie ma w Internecie to tak jakby ciebie nie było w ogóle! Strona dopiero jest w budowie i dopiero po jakimś, mam nadzieję niedługim czasie nabierze właściwych kształtów. W tej chwili powstaje z mojej wyobraźni, archiwum i pracy administratora strony. Obok materiałów z przeszłości, niekoniecznie ułożonych chronologicznie, będę chciał się dzielić przemyśleniami, działaniami i osiągnięciami bieżącymi pod postacią blogu. Chętnie będę czytał i przytaczał Waszą korespondencję. Także odpowiadał, dyskutował. Ale będę pomijał i od razu wymazywał maile obraźliwe rodem ze wspomnianej ściany w kiblu. Kiedyś na płocie zobaczyłem napis „dupa”. Pogłaskałem i weszła mi drzazga w dłoń…Nie zawsze to co ktoś napisał musi znaczyć to co napisał.