środa, 31 października 2012

Kocham Internet i go nienawidzę

Kocham Internet, kiedy jest spełnieniem marzeń mojego pokolenia o wolności. Nie muszę tak jak kiedyś by podzielić się swoją myślą pokonywać mur redaktorów naczelnych, bezpieki i urzędu cenzury. Nienawidzę Internetu, kiedy ukazują się w nim treści godzące w godność człowieka i spraw z nim związanych, które nie uszanują żadnych świętości, żadnych autorytetów a czasem zwykłego rozsądku i uczciwości. Kiedy Internet przypomina dawne ściany, za przeproszeniem w kiblach. Wolność to przestrzeń swobody, oddychania umysłowego i dzielenia się swoimi myślami, ale też umiejętności rozsądnego zagospodarowania tej przestrzeni. Powinniśmy o tym pamiętać, szczególnie my, zniewoleni przez 50 lat a na przestrzeni naszego narodowego bytu dziejowego o wiele więcej. Hegel, jeden z najwybitniejszych filozofów określał wolność jako uświadomioną konieczność. Tę myśl niestety interpretowało na swoją korzyść wielu wrogów wolności. Już nasz papież Jan Paweł II powiedział: „ wolność nie jest nigdy dana raz na zawsze. Wolność trzeba wciąż zdobywać i zagospodarowywać. Dar wolności. Trudny dar wolności. Tylko ten kto jest wolny może także stać się niewolnikiem. Wolność trzeba stale zdobywać. Nie można jej tylko posiadać.” Postanowiłem, po dużych oporach wewnętrznych założyć własną stronę internetową. Szczególnie, kiedy zauważyłem, że w Internecie zaczęło się pojawiać moje nazwisko, ale niestety w różnych nieprawdziwych kontekstach /np. hasło w Wikipedii/. A ponieważ uczestniczę od 1964 roku mniej lub bardziej w życiu społeczno – kulturalnym tego kraju /patrz życiorys/ nie mogę więc przejść obojętnie obok Internetu i nie zaistnieć świadomie na jego stronach. Boli mnie, że Internet stał się symbolem wolności a jednocześnie jej naruszania. Jest to szczególnie bolesne. Marzyłem o tej wolności, kiedy wchodziłem w młodość a potem w dorosłe życie ze „zniewolonym umysłem”. Najpierw trudno mi było uwierzyć, że dożyję czasów, że mój kraj będzie wolny. Ale dzisiaj przeżywam dramat nie mniejszy: nieodpowiedzialne korzystanie z tej wolności przez wielu moich współziomków. Startuję ze stroną internetową: www. andrzejkosmala.pl. Znajdą się tam różne fakty, przeżycia, zdjęcia, refleksje, anegdoty człowieka, który 45 lat działa w atrakcyjnej dziedzinie show businessu jako animator i twórca, który 37 lat towarzyszy Krzysztofowi Krawczykowi. I który wyszedł z zawodu dziennikarskiego i uprawiał to dziennikarstwo w czasach, kiedy posługiwanie się słowem na łamach gazet czy antenach radiowych przypominało żonglerkę lub taniec na linie. Kiedy wciąż było aktualne pytanie nauczyciela języka polskiego: co autor miał na myśli? Chcę pozostawić jakiś ślad po sobie. Bo mogłeś napisać setki piosenek i artykułów, książki, nagrać setki płyt, zorganizować tysiące koncertów, ale jak cię nie ma w Internecie to tak jakby ciebie nie było w ogóle! Strona dopiero jest w budowie i dopiero po jakimś, mam nadzieję niedługim czasie nabierze właściwych kształtów. W tej chwili powstaje z mojej wyobraźni, archiwum i pracy administratora strony. Obok materiałów z przeszłości, niekoniecznie ułożonych chronologicznie, będę chciał się dzielić przemyśleniami, działaniami i osiągnięciami bieżącymi pod postacią blogu. Chętnie będę czytał i przytaczał Waszą korespondencję. Także odpowiadał, dyskutował. Ale będę pomijał i od razu wymazywał maile obraźliwe rodem ze wspomnianej ściany w kiblu. Kiedyś na płocie zobaczyłem napis „dupa”. Pogłaskałem i weszła mi drzazga w dłoń…Nie zawsze to co ktoś napisał musi znaczyć to co napisał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz