czwartek, 14 lutego 2013

BZDURY!!!!!!!!!!


Takie bzdury produkują kolorowe szmatki wydawnictwa BAUER.Czy wreszcie polscy Czytelnicy zdobędą się na masowy bojkot oszustów prasowych? Czy wydawnictwa zdobędą się na usunięcie dziennikarzy(łaskawe dla nich słowo), którzy dostarczają materiały bez nawet źdźbła prawdy?

Z książki "Życie jak wino"-Co to jest disco polo?


o to jest disco polo?
Krzysztof Krawczyk: Zadawałem sobie to pytanie, oglądając przez kilka niedziel program „Disco Relax” na ekranie Polsatu, program, który ściągał wielką widownię przed telewizory, i to w porze, kiedy właściwszym miejscem był kościół. Zaintereso- wałem się tym zjawiskiem społeczno-muzycznym, ponieważ Andrzej zapowiedział, że pewnie wkrótce tam wylądujemy, zważywszy na niechęć państwowej telewizji oraz na propozycję firmy Omega, która wydała mi już płytę „Gdy nam śpiewał Elvis Presley” i była jednym z głównych udziałowców tego programu.
187Zawsze miałem świadomość, że swoje działania adresuję do szerokiej publicz- ności i do dziś nie potrafię przejść obojętnie obok zjawisk muzycznych, które budzą społeczne emocje. Nie zawsze je akceptowałem i akceptuję dziś, ale pouczające są dla mnie mechanizmy, które rządzą masową wyobraźnią. W końcu mam świado- mość, że i ja nieraz w poszukiwaniu aplauzu sam poruszałem się na granicy kiczu, bo w muzyce rozrywkowej ta granica jest bardzo cienka, czasem wręcz tak nie- widoczna, że łatwa do przekroczenia. Oczywiście łatwo można wtedy paść ofiarą dziennikarzy i być przedmiotem ich kąśliwych uwag, a aplauz publiczności jest dla nich tylko uwiarygodnieniem ich światłych ocen. Na ten temat będę się jeszcze wypowiadał w tej książce, bo był to problem, który towarzyszył mi w całej drodze artystycznej i pozostaje do dziś.
Wtedy, w 1996 roku, kierując się w akcie rozpaczy w kierunku „Disco Relaxu”, mieliśmy świadomość, że teraz wystawiamy się na szczególny atak dziennikarzy. Przeanalizowaliśmy z Andrzejem sytuację i doszliśmy do takich ustaleń:
1) Nie wchodzimy w dziadowsko-populistyczny nurt, typu „Teściowa klozeto- wa” czy „Majteczki w kropeczki”. W polskiej piosence taki nurt zawsze istniał, tylko zszedł do podziemia weselno-biesiadnego.
2) Akceptujemy dyskotekową rytmizację polegającą na stosowaniu zapętlonego komputerowo rytmu, zwanego z angielska loopem. Disco polo było kontynuacją ita- lo disco, tylko skrojoną podług umiejętności muzyków i możliwości technicznych. Rozwinięciem disco, jego uszlachetnieniem, stała się muzyka dance. Do dziś każdy, kto chce w Polsce grać muzykę dance, prędzej czy później spotka się z zarzutem, że gra disco polo.
3) Akceptujemy próby stosowania rapu w nagraniach. Sam trochę porapowa- łem, ale okazało się, że mojemu synowi Krzysztofowi Igorowi wychodzi to lepiej, tym bardziej że opanował znakomicie angielski w amerykańskiej odmianie. I to on rapuje w dance’owych wersjach moich największych przebojów.
4) Nowe piosenki zrobimy na modłę włoskich canzone. Piosenki włoskie zawsze podobały się publiczności polskiej. Ja sam lubię wykonywać piosenki w melodyce włoskiej, bo dają szanse wyśpiewania się od serca.
5) Piosenki muszą mieć oryginalne teledyski.
Chcieliśmy więc wziąć rynek discopolowy z góry ustalonym sposobem, by przede wszystkim odsunąć jak najdalej zarzuty pójścia w chałturzenie. I jak postanowili- śmy, tak zrobiliśmy. Obok nowych wersji moich przebojów, jak: „Byle było tak”, „Jak minął dzień”, „Rysunek na szkle”, „Parostatek”, nagrałem nowe piosenki: „Canzone d’amore”, „Amore Mio”, „Arrivederci, moja dziewczyno”, „Jesteś moją lady”.
Po raz pierwszy mam sposobność tak dokładnego przedstawienia, na czym pole- gało moje doświadczenie z tzw. disco polo. Kiedy próbowałem to uczynić w odpo- wiedzi na zaczepki dziennikarzy, oni puszczali moje rzeczowe argumenty mimo uszu. Jak powiedział jeden złośliwy dziennikarz, Krawczyk wrócił tam, gdzie był
188
zawsze. A „pampersi”, dzięki którym zmuszony byłem szukać alternatywy, zaczęli teraz argumentować głośno: No i jak mamy pokazać w telewizji publicznej discopo- lowca.
Jeden argument tylko do nich trafiał. Nieźle na tej przygodzie wyszedłem finan- sowo. Nie byłem w stanie sprostać zapotrzebowaniu na koncerty. Za wtedy zarobione pieniądze kupiłem i urządziłem przepiękny dom z ogrodem i basenem. Tylko ten argument do nich trafiał i dlatego zacząłem go głośno powtarzać. Przypomniała mi się wtedy taka przypowiastka o bogatym reżyserze filmowym, którego obsmarował znany dziennikarz. Reżyser zadzwonił do niego i powiedział: Wiesz, kiedy wczoraj stałem w kolejce do okienka w banku po sporą sumę pieniędzy, czytałem twoją recen- zję i bardzo płakałem...
Myślę, że aby kupić to, co kupiłem za zarobione wtedy pieniądze, każdy z moich krytyków nie odmówiłby występów w audycji discopolowej. My, wchodząc na rok do tej rzeki, liczyliśmy, że podniesiemy jej artystyczny poziom. Za nami poszedł Smoleń, cała stajnia Sławka Sokołowskiego, Andrzej Rosiewicz, Cyganie z Romy, Grecy z Orfeusza, kilku aktorów.
Nie wstydzimy się tamtych produkcji, do dziś funkcjonują one na rynku zamieszczone na płytach samodzielnych lub dołączanych do gazet. Piosenki te są w zestawach „The Best”, wszystkie trafiły do „Leksykonu Krzysztofa Krawczyka”, wydawnictwa Agory z 2007 roku. Nie wstydzę się nagrań z tamtego okresu. Mało tego, dowiedziałem się później, że Bregović na ich podstawie zaproponował mi wspólne nagranie płyty. I nie mógł się potem nadziwić, kiedy atakowali go niektórzy dziennikarze: Jak Pan mógł nagrać płytę z gwiazdą disco polo? Bregović odpowiadał: Jeżeli Krawczyk jest disco polo, to ja jestem serbo polo albo serbo disco, jak kto woli. Wy na Polskę patrzycie z wyższości Warszawy, a Polska zaczyna się za jej rogatkami...
Właściciel firmy Omega z Żuromina Zbigniew Retkowski przyjął nasze propo- zycje muzyczne z entuzjazmem i zaproponował nam nakręcenie teledysków w... Stanach Zjednoczonych. Przebijemy wszystkich – powiedział Zbyszek – a poza tym chcę, żeby sam Krawczyk pokazał mi Amerykę!
Przepraszam za milczenie!

Wciąż nie mogę się przemóc w myśli, ze zdradzam się ze swoimi myślami. Jestem z zawodu dziennikarzem.Zawsze marzyłem w tym niewolnym kraju,że będę się mógł kiedyś swobodnie podzielić swymi myślami. Dziś jednak gdy jest to takie proste, że byle cham ma swój blog czuję w sobie zniechęcenie. A do tego wrodzona ostrożność by się nikomu nie narazić. Tym bardziej,że jestem wciąż aktywny w show biznesie. A to jest drażliwa branża.
Zbieram więc siły,ale gdy zobaczyłem,ze 2 moje pierwsze wpisy przeczytało prawie tysiąc osób to stwierdziłem jednak,ze jest z kim rozmawiać.Przepraszam nie rozmawiać,ja chcę być jak ten Anglik w Hyde Parku w centrum Londynu co na skrzynce po pomarańczach wykrzykuje swobodnie swoje poglądy.To przecież byli prekursorzy blogowania.Nie było jeszcze internetu ale była mała przestrzeń na której można było głosić swoje poglądy.To był początek swobody głoszenia poglądów i i jej nadużywania. I to z reguły im większy idiota tym miał więcej słuchaczy. To tłumaczy fenomen wielu tzw.polityków i celebrytów...
Tłumaczy też kretynizm kolorowych gazetek,z których jedna(Rewia) wkurwiła(w blogu trzeba czasem użyć mocnych słów) nas na całość pisząc jakieś bzdury,ze Krawczyk nagrywa z disco polowym zespołem Weekend. Wszystkie informacje tam zawarte są -jakby powiedzieli komuniści-wyssane z brudnego palca. O co chodzi znajdziecie w Aktualnościach oraz na stronie www.krzysztofkrawczyk.eu

Ja tutaj chciałbym tylko nawiązać do wątku disco polowego w karierze Krawczyka cytując rozdział z naszej książki Życie jak wino. Żeby nie było nieporozumień na przyszłość.Wolę przytoczyć fragment książki niż zadawać sobie trud tłumaczenia matołom,ze Krawczyk nigdy nie był discopolowym artystą!